11:05

Jak dowiedziałam się o ciąży. Ciągle pod górkę.

Jak dowiedziałam się o ciąży. Ciągle pod górkę.
Zawsze głośno mówiłam o tym, że o Stasia staraliśmy się 1,5 roku. Nie ukrywam, że bałam się, że i w drugim przypadku będzie podobnie. Po długich miesiącach rozmów, postanowiliśmy spróbować. Bez niczego, bez wspomagaczy, bez lekarzy, bez ciśnienia. Jak będzie to będzie a jak nie, nie będę chodzić po lekarzach i przeżywać tej traumy po raz drugi.. Psychicznie bym tego nie uniosła, to wiem.
No i do dzieła :D Nadszedł dzień spodziewanej miesiączki i nic. No cóż, organizm się oczyszcza (tak, brałam tabletki anty ale odstawiłam 3 miesiące przed staraniami) i to normalne myślałam. Zaczęły jednak mnie boleć piersi. Nigdy nie miałam takich objawów ani przed okresem ani w ciąży ze Stasiem no ale przecież mogło się to pozmieniać. Koleżanka poradziła mi zrobić test. Nie wierzyłam w nie bo w ciąży ze Stasiem pokazał ciążę dopiero w 3 miesiącu :D No ale co mi szkodzi pomyślałam :) zrobiłam i wyszły dwie kreski. Druga ledwie widoczna. No przecież ja nie wierzę w testy więc szybko się ubrałam i pojechałam do laboratorium (mam blisko) na krew. O 14 był wynik, beta 49 :D No szok. Zadzwoniłam do męża który od kilku dni mi mówił, że się udało... Szczęście nie do opisania, serio. Udało się. Jestem w ciąży. Tak szybko... Przez kilka dni nie mogłam uwierzyć.
Do lekarza poszłam kiedy według OM był 6 tydzień. Nic nie było widać na USG, gdzie lekarz twierdził, że powinno już coś być widać. Byłam przerażona. Dzwoniłam do męża w takim stanie w którym ostatnio byłam kiedy powiedziano mi w twarz, że mogę nigdy nie zajść w ciążę (przy staraniach o Stasia). Następnego dnia miałam stłuczkę. Wjechałam facetowi w dupę więc przyznałam się, kazał mi szybko zjechać na bok, nie chciał policji, podpisaliśmy oświadczenie. Jak się później okazało (następnego dnia) jak zaczęłam opowiadać jak to się stało i gdzie dokładnie (nieopodal mojego osiedla) okazało się, że facet (z niepełnosprawnością!) wykorzystał moje rozbicie bo wymusił mi pierwszeństwo. Doszłam do tego po 2 dniach jak zaczęło mi się wszystko przypominać i układać.. byłam i jestem zła na siebie ale trudno. Cytryna przeszła crash testy i wytrzymała :D
Za jakiś tydzień znów poszłam do lekarza i było już widać to małe bobasiątko <3 Przez ten tydzień (czekania na wizytę) robiłam betę według zaleceń lekarza co dwa dni i pięknie rosła <3
Tak więc jak widać ja zawsze z przebojami, zawsze pod górkę :) Na szczęście wszystko się skończyło i fasolka rośnie sobie dalej :) A kolejna wizyta już 7 stycznia. Do następnego!:)






09:04

ciepła jesień.

ciepła jesień.
Witajcie moje piękne :* za oknem jesień nas nie rozpieszcza bo jest szaro, buro i deszczowo a więc ja postanowiłam ocieplić troszkę klimacik zdjęciami :) co prawda stylizacja nijak ma się do pogody ale nie ważne :)
przychodzę dzisiaj do Was z 'must have' tego sezonu, czyli spódnicą tiulową. moja jest troszkę w innym wydaniu :) lubię od czasu do czasu sięgnąć o taki odważniejszy zestaw :)



























Bluzka & spódnica  BUTIKLATIKA
Buty  Sinsay

06:23

DEPRESJA.

DEPRESJA.
No to może zacznę od początku. Nie jest mi łatwo o tym pisać bo sama do niedawna nie potrafiłam się do tego przyznać a tym bardziej mówić o tym.
Wbrew pozorom i temu co mogłoby się wydawać u mnie nie było to natychmiastowe. Depresja może gromadzić się w nas przez długi czas bądź wybuchnąć od tak i bum. Wali  się wszystko.
U mnie gromadziło się to przez lata. Pierwsza sytuacja miała miejsce 20 lat temu i złamała mi zarówno dzieciństwo, podejście do świata i ludzi jak i życie. Później było tylko gorzej. W podstawówce wyśmiewano się ze mnie bo byłam inna (moi rodzice są głuchoniemi). Teksty typu "moja mama mnie obroni a Twoja ciebie nie bo nie umie mówić" rozwalały mnie na tysiąc kawałków. Kolejne lata w gimnazjum były ciut lepsze bo rozwijałam swoje pasje, byłam zauważalna i rozpoznawalna w szkole. To dawało mi poczucie, że jestem coś warta jednak, że coś potrafię, że coś robię dobrze. Kolejne lata w liceum były dość burzliwe na tyle, że nie podchodziłam do matury. Chciałam iść na pielęgniarstwo. To było moim marzeniem ale nie udało się. Postanowiłam więc wejść oknem i pójść na technika masażystę. Tam już zaczynało się ze mną dziać źle. Zmieniłam szkołę. Wyszłam za mąż i wydawałoby się, że powinno być wszystko super nie było.
W dzieciństwie mnie ie doceniano. Uczyłam się dużo a i tak miałam 4... Na studium było inaczej. Uczyłam się sporo i dlatego też dostałam stypendium. Znów czułam się doceniona ja i moje wysiłki. Tym bardziej, że mówiono mi, że nie pogodzę nauki z chłopakiem a ja wtedy jeszcze pracowałam wiec satysfakcja była podwójna.
Przed moim mężem byłam w 3 letnim, poważnym związku. Kiedy zaczęłam spotykać się z Bartkiem na mieście między nami stawiałam torbę. Zawsze. Była to moja bariera. Przez pierwsze 1,5 roku nie dałam się mu dotknąć a co mówić o trzymaniu za rękę... teraz wydaje mi się to śmieszne jak torba mogła mi pomóc ale wtedy było to dla mnie naturalne..
Do rzeczy... Kiedy wyszłam za mąż chcieliśmy mieć dziecko. Próbowaliśmy i nic. Założyłyśmy grupę na facebooku i tam poradzono mi bym poszła do kliniki leczenia niepłodności. Tak też zrobiłam. Po setkach badań lekarka nie zostawiła mi złudzeń mówiąc, że istnieje możliwość, że nie zajdę w ciążę nigdy.. Mój świat rozpadł się na milion kawałków. Znów. Znów ktoś złamał mi życie, pozbawił złudzeń zostawił bez nadziei, że będzie dobrze. Doszło to do tego stopnia, że nie mogłam chodzić do centrum handlowego bo wyłam na sam widok dzieci. Jednak stał się cud i zaszłam w swoją upragnioną ciążę. Powinno być dobrze, powinnam się cieszyć. Nie umiałam.
W 12 tyg z krwawieniem trafiłam do szpitala. Później okres ciąży skutecznie 'umilały' mi różne osoby... nie potrafiłam się nią cieszyć.
Po porodzie lepiej nie było. Ciągłe wmawianie mi, że jestem złą matką, że źle się zajmuje dzieckiem..
Później zmieniłam pracę okazało się to jednak jednym z najgorszych błędów mojego życia. Tam potraktowano mnie jak śmiecia, gówno i Bóg wie kogo jeszcze i to było o ten raz za dużo.
Zamknęłam się w sobie, nie miałam na nic siły. Po sesjach świątecznych odpuściłam sobie fotografię. Czułam sie beznadziejnie. Bez życia, bez perspektyw, bez talentu i w ogóle jak gówno.
W końcu mój mąż powiedział dość i wysłał mnie do lekarza. Ten do psychoterapeuty.
Nie było łatwo sie otworzyć przed obcym człowiekiem. Powiedzieć mu o sprawach o których wie tylko mój mąż. Ale udało się. Terapia zaczęła działać i przynosić korzyści. Miała ona na celu pomóc mi odbudować pewność siebie z którą nadal mam problemy.

Wiecie co jednak najbardziej bolało i boli do teraz? To, że Ci bliscy nie wierzą w tę chorobę. No bo jak to, przecież to wymysł, ściema. Boli bo nie widzieli jak cierpię, jak mi źle.. Szczerze? Chciałabym by było to ściemą. Bo niechęć wstania z łóżka, niemoc zajęcia się własnym dzieckiem, zerowe poczucie wartości są okropne.
Co czuje osoba będąca w depresji? Niemoc, niechęć, czuje się bezradna, beznadziejna, nikomu niepotrzebna. Bez talentu, nie odnajduje w niczym radości, nie czerpie z niczego przyjemności. Czuje się niedowartościowana, niedoceniona. Ma ochotę wyjść, zamknąć za sobą drzwi i nie wrócić.
Nie widzi sensu w niczym co robi, przerasta ją zlew pełen brudnych garnków. Wychodząc z domu zakłada maskę uśmiechu a kiedy tylko jest sama wyje jak dziecko. Ja swojemu mężowi kazałam nawet znaleźć sobie drugą kobietę bo ze mną się męczy i marnuje sobie życie.

Jeśli macie więc jakieś wątpliwości, jakieś obawy, problemy które Was przerastają nie czekajcie. Idźcie do specjalisty bo to żaden wstyd a czasami jedyna pomoc i ratunek.
Jak macie jakieś pytania piszcie śmiało :)




04:36

PRESETY.

PRESETY.
Jest i on! Długo wyczekiwany wpis o presetach. Musicie mi wybaczyć to opóźnienie ale ilość pracy, zajmowanie się dzieckiem i chwilowy upadek zdrowia niestety mnie ograniczył ale udało się!

Presety/Akcje to nic innego jak zapis ustawień które jednym kliknięciem zastosują się do Waszych zdjęć. Presety są nazwą dla Lightrooma a Akcje dla Photoshopa. Możemy ich używać zarówno na komputerze jak i na telefonie. 

Dzisiaj mamy dostępnych mnóstwo presetów zarówno płatnych jak i bezpłatnych. Można także tworzyć je samemu według własnych preferencji lub modyfikować zakupione. Możemy zmieniać jasność, nasycenie poszczególnych kolorów, kontrast, rozmycie itp. Należy pamiętać, że zakupione presety nie uczynią naszego zdjęcia idealnym jednym kliknięciem. Każdy trzeba modyfikować pod swoje zdjęcie które ma różne parametry wyjściowe. Nie jest to łatwe i szybkie ale dla efektu końcowego - warto.

Ja osobiście zakupiłam już wiele presetów od różnych twórców więc chętnie podzielę się z Wami moimi odczuciami.


  
Dziś będę bazować na tym zdjęciu by zademonstrować Wam dane presety Jest to zdjęcie oryginalne bez żadnych przeróbek.

Pierwsze swoje akcje zakupiłam od Natalii, znanej jako jestrudo. Kupiłam od niej z 10 akcji. Na początku byłam nimi oczarowana bo wiecie, jeden klik i już zdjęcie jest inne. Z czasem jednak nie wystarczały mi i doszłam do wniosku, że to kompletnie nie moje klimaty. Dzisiaj już bym ich nie zakupiła. 







Drugim moim zakupem był preset od dziewczyny którą poznałam na grupie fotograficznej na faceboku. Jest bardzo fajny i pomógł mi z obróbką w niejednej sesji :) Jednak po wielu próbach, zmianach ustawień to nadal nie było to...



Później była długa przerwa i trafiłam na vivid presets. I to było to! Paczka presetów nie należy do najtańszych ale jest genialna i totalnie w moim stylu. Długo czaiłam się na te presety ale w końcu się przekonałam. Pracuję na nich obrabiając zdjęcia dla klientów, oczywiście modyfikując je pod siebie. Polecam jak najbardziej.







Kolejnym zakupem były już presety na mobilngo LR czyli typowo dla mnie pod instagram. Były to presety od instafiltry.pl. Presety które zakupiłam to: milan, gray city i vintage. Są to presety które trudno dopasować pod swoje zdjęcie. Często robią się przepalenia. Nie podobały mi się zestawienia kolorystyczne które na moich zdjęciach średnio wyglądały.. Są dość drogie bo koszt jednego to 49 zł. Zdecydowanie warto zainwestować swoje pieniążki w inne dostępne na rynku produkty :)







No i ostatnim moim odkryciem, niedawnym z resztą są presety od Kamili Piwowarskiej (milabyli na insta). Te produkty to jest sztos. Jeśli chcecie mieć piękne zdjęcia na insta - idealne. Jest to pakiet 10 presetów za naprawdę fajne pieniążki. Mega dopracowane i każdy inny, czyli możecie dopasować je do różnych zdjęć, miejsc. Polecam je bardzo.






No i na koniec chcę pokazać Wam moje dwa autorskie presety, których użycie możecie obserwować na moim instagramie. Nie zastosuję ich na przykładowym zdjęciu ponieważ nie mam możliwości czasowych by nad nimi posiedzieć tak porządnie :)










Mam nadzieję, że wpis Wam się przydał :)
Do następnego kochani!<3

07:50

MACIERZYŃSTWO - ZOSTAŁAM OSZUKANA.

MACIERZYŃSTWO - ZOSTAŁAM OSZUKANA.
Witajcie kochane! Jak sam nagłówek wskazuje dzisiaj będzie o macierzyństwie. Ja czuję się oszukana! Dlaczego? Już Wam piszę...
Od zawsze lubiłam dzieci. I mimo, że nie byłam typową ciocią która robi 'bobaska' ściskając policzki, nie robiłam z siebie głupka - one zawsze do mnie lgnęły. Dzieci które do obcych iść nie chciały, same pakowały mi się na kolana. To samo z resztą jest ze zwierzętami ale nie o tym dzisiaj :D 
A więc... już na początku naszego związku ustaliliśmy z moim obecnym mężem, że chcemy mieć dzieci. Lubiłam je ale nie chciałam mieć na razie swoich. To nie był jeszcze czas. Pół roku przed ślubem pojawił się on - mój instynkt macierzyński. 
Rodzice, bliscy którzy mają dzieci mi mówili, że dzieci to ciężka harówka, że ciężko jest na początku i jeszcze inne dziwne wtedy dla mnie informacje.
Dobra. Udało się. Jestem w ciąży.
Ja byłam wtedy dość aktywna na jedynym z portali społecznościowych 'photoblog'. Miałam dość spore statystyki więc można powiedzieć, że byłam tam jakby influencer :D dobra, koniec żartów. Wracając, wraz ze zmianą mojego życia zmieniał się mój kontent. Wtedy był to już przyszłe mamusie i mamusie które miały bobasy już po drugiej stronie brzucha. Opisywały cudowne momenty w ciąży, piękne zdjęcia, później piękne opowieści o porodzie, pierwszych chwilach jako mamy, o idealnym macierzyństwie. Myślałam wtedy sobie ' i co te moje babcie, rodzice za głupoty gadają. może za ich czasów tak było.' i co? Jakież było moje masakryczne zderzenie z rzeczywistością. 
Ciąża? Całe 9 miesięcy strachu ( tak, wiem, każda z nas sie boi ale na fotoblożku tego nie pisali)
Poród? W dzień terminu dowiedziałam się, że jutro mam cc. Nieprzespana noc. Ciężkie zderzenie z rzeczywistością po cc.
Macierzyństwo zaraz po urodzeniu? Kolejny zawód, że nie jest idealnie. Bo dziecko płacze a ja nie wiem dlaczego choć ma sucho, ciepło i jest najedzone. 
Karmienie? Wszyscy pro karmienie piersią a mój syn tylko 3 tygodnie... 
Nic się nie zgadzało, kompletnie nic! I gdzie są te idealne opowieści i zdjęcia ja się pytam do cholery?! - wtedy krzyczałam w myślach. Oszukali mnie. Bezczelnie oszukali.
Nie ja nie miałam pretensji o to, że jest ciężko, nie. Ja po prostu byłam rozczarowana rzeczywistością. Zadawałam sobie pytanie czy to ja mam inaczej? Czy to jakaś kara? 
Dlaczego ja nie mam ochoty i siły po cc się pomalować a dziewczyny tak pięknie wyglądają na tych zdjęciach? Nie mogłam tego pojąć.
Długo zajęło mi przetrawienie tego. Zrozumienie, że macierzyństwo owszem jest piękne ale również bardzo trudne. Że żeby się pomalować, fajnie ubrać muszę zorganizować sobie czas i rozłożyć wszystko jakoś mądrze. 
Dlatego teraz nie wierzę w nic co pisze się w social mediach.. mówię tu o idealizowaniu wszystkiego. Wszystko jest piękne, idealne i sterylne. Domy piękne, wnetrza idealnie czyste w pastelowych kolorach, idealne małżeństwa, bezproblemowe macierzyństwo, wymarzona praca, grzeczne i poukładane dzieci. To wszytko kłamstwo, iluzja na pokaz. 
Dlatego podchodźcie z dystansem do tego co widzicie, co czytacie by później nie zderzyć się z brutalnie różną rzeczywistością. Dobierajmy treści z głową, obserwujmy naprawdę wartościowe konta a nie tylko te z wyidealizowanym życiem. 
Macierzyństwo jest piękne ale jest to czasem ciężka orka na ugorze :D  Z pewnością drugie nie jest tak naiwne :D ale to już temat na kolejny wpis :) 
Dajcie znać jak podobał Wam się wpis :* Do następnego <3






















Copyright © 2016 Mama - fotograf. , Blogger